Kiszenie, a kwaszenie, jaka
to różnica?
Do tej historii trzeba napisać
wstęp bardzo z „kwaśną miną”.
Jest kłopot z zapamiętaniem co
się kisi, a co kwasi, a niepotrzebnie bo są to synonimy, czyli i kieszenie i
kwaszenie to nazwa tego samego procesu.
Produkty kiszone i kwaszone są
bardzo zdrowe, dobrze działają na nasz układ odpornościowy.
Kisimy zatem i kwasimy warzywa
soląc je lub zalewając wodą z solą i różnymi przyprawami. Można kisić/kwasić
duże ilości ogórków lub kapusty w beczkach, ale można też zrobić sobie
kiszonkę/kwaszonkę w domu w słoiku albo gustownym glinianym garnku.
Warto zerknąć do sieci po
przepisy i przy odrobinie zainwestowanego czasu mieć domową pyszną kiszonkę/kwaszonkę
dla całej rodziny.
Kiszenie/kwaszenie to
tradycyjny sposób konserwowania żywności w środkowej Europie w wielu krajach
kiszenie/kwaszenie jest traktowane z ogromnym zadziwieniem, niektórzy uważają,
że to jest zepsute jedzenie. A przecież my wiemy, że nie jest.
„Zupa pokoju”
mojej babci.
Pewnie
trudno Wam sobie wyobrazić, ale każdy nauczyciel kiedyś także był dzieckiem,
chodził do szkoły i miał wakacje. Nasze wakacje różniły się bardzo od
współczesnych, po prostu nie mieliśmy ani komórek, ani komputerów, aby się
bawić potrzebowaliśmy tylko naszej wyobraźni.
Na początku
pewnego lipca, zjechaliśmy się wszyscy do mojej babci na mazowiecką wieś nad
Wisłą. Było nas 4, dwie dziewczynki i dwóch chłopców, wszyscy w podobnym wieku.
Całą ekipą spędzaliśmy u babci część
wakacji, do naszych zabaw dołączały także okoliczne dzieciaki.
A tu babcia mówi:
–
Teraz każda grupa będzie bawić się osobno, nie
chcę słyszeć żadnych kłótni, a za 3 godziny macie być wszyscy na obiedzie.
Byliśmy zdumieni, my rozczarowane, babcia miała wydać wyrok,
a tu nic się nie stało. Zrobiliśmy jednak tak jak babcia chciała.
Za trzy godziny cała dzieciarnia, a było nas razem z
tubylcami 9 osób, zjawiliśmy się w ogródku gdzie stał stół, a na nim duży
garnek i talerze.
Usiedliśmy wszyscy, po jednej stronie śmiertelnie obrażone
dziewczyny, po drugiej zezłoszczeni chłopcy.
I wtedy babcia zaczęła nam nalewać zupę, każdemu solidną
porcję. I wierzcie mi albo nie, że smak tej zupy był boski. Była lekko kwaśna,
maślana i śmietanowa. To była zupa ogórkowa.
Wszystkim ta zupa bardzo smakowała, chłopcy dostali nawet
jeszcze dokładkę. Kiedy już wszyscy się najedliśmy, babcia zaczęła z nami
rozmowę i jak prawdziwy psycholog rozwikłała nasze problemy. Umówiliśmy się kto
i jak nie będzie robił przykrości sobie wzajemnie. Umowa zawarta po tym
obiedzie działała jeszcze przez wiele wspaniałych wakacji u babci.
A teraz kiedy babci nie ma, kiedy spotykamy się z moim
rodzeństwem, już jako dojrzali ludzie wspominamy tę zwykłą i niezwykłą zarazem
zupę. Nazwaliśmy ja „Zupą pokoju” ponieważ babcia wiedziała, że kiedy zjemy coś
dobrego, i usiądziemy przy jednym stole wyjaśnimy sobie nasze kłopoty i
porozumiemy się.
Moja babcia nie była psychologiem, ale ja uważam, że powinna
być.
Próbowałam odtworzyć tę zupę, ale nie udało mi się. Może
komuś w Was się uda.
Sądzę, że przepis mógłby wyglądać tak:
Zupa ogórkowa mojej babci.
*Potrzebny jest bulion warzywny lub mięsny ale na młodej
włoszczyźnie( trzeba zostawić marchewkę) na jedna porcję zupy trzeba około
szklanki bulionu.
*Dla każdej osoby po jednym dużym ogórku kiszonym ( moja
babcia obierała ogórki kiszone, kroiła jakby w drobne frytki i przysmażała
krótko ma masełku).
*Do przecedzonego, czystego buliony wrzuciła zwykły ryż i
ugotowała do miękkości ( ziemniaki
w lipcu jeszcze były zbyt młode, a stare
były niesmaczne) ryżu dla każdego trzeba odmierzyć po dwie łyżki stołowe.
*Kiedy ryż był już miękki dodała uduszone na maśle ogórki,
oraz pokrojoną w krążki młodą marchewkę z bulionu. Wszystko razem pogotowała
około 10 minut.
* Zupa była zabielana prawdziwą śmietana, czyli myślę, że
dziś byłaby to śmietana tortowa 36% tłuszczu, dla każdej osoby trzeba odmierzyć
łyżkę stołową.
*Zupa nie tylko była smaczna, kolorowa, świeża i wakacyjna,
miała też cudowne moce przywracające przyjaźń.
Przepis pani
Agnieszki z biblioteki
Komentarze
Prześlij komentarz